Anarchizm - Pod brukiem jest plaża!

246 readers
1 users here now

founded 4 years ago
MODERATORS
1
 
 

Znajdziecie tu linki i krótkie opisy inicjatyw anarchistycznych, zarówno IRL jak i online. Kolektywy, fanpejdże, organizacje, kanały na YT i strony internetowe - to wszystko na anarchizm.info!

Lista która pochodzi ze Szmeru wróciła tu w wersji DX ;)

2
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/6967324

Domy stoją puste a bezdomność wzrasta - zarabia na tym uprzywilejowana kasta

Jak patowłaściciel i jego policyjna świta wyrzucili lokatorki domu we Wrocławiu, by później zacząć go wyburzać.

Lokatorki zajęły pusty od 10 lat, stary budynek. Jednak pojawił się tam „przedstawiciel właścicielki” w asyście Polskiej Policji i łamiąc wszelkie prawne procedury zaczęli oni brutalnie wyrzucać mieszkanki. Dodatkowo poturbowali oni zgromadzonych na ulicy gapiów i aktywistów.

Zobaczcie film, który został stworzony przez środowisko anarchistyczne aby udokumentować wydarzenia z ulicy Sokolej we Wrocławiu:

WIDEO

Polska – kraj w rękach banksterów i deweloperów.

Mieszkania stały się inwestycją. Są kupowane nie po to, by w nich mieszkać, a po to, by na nich zarabiać. Ale dach nad głową to nie wyjście na kręgle. To nie coś, co możemy sobie odmówić.

Dlaczego nie wezmą kredytu na mieszkanie?

Bo dziś coraz mniej osób stać na kredyt. Poza tym, coraz więcej osób nie chce wspierać banksterów i zgadzać się na lichwę – państwo doprowadziło do sytuacji, gdzie zwykli ludzie zmuszeni są do brania kredytu na 30 lat, by oddać dwukrotność tego, co się pożyczyło. Prowadzi to do tego, że młodzi ludzie są wbici w w kredyt na całe swoje dorosłe życie, boją się utraty miejsca pracy, co prowadzi do tego, że boją się walczyć o poprawę warunków w pracy.

Dlaczego nie wyjadą na wieś?

Bo od lat państwo centralizuje społeczeństwo. 16 mln. osób w Polsce żyje w wykluczeniu komunikacyjnym. W mniejszych miejscowościach nie ma kin, knajp, dyskotek, restauracji, miejsc pracy. Od lat są przymuszani do tego, by migrować do większych miast. Młodzi w niewielkich miejscowościach coraz częściej nie widzą dla siebie szans, miasta wojewódzkie stają się metropoliami.

Dlaczego po prostu nie pójdą do pracy i nie wynajmą mieszkania? Dlaczego podważają święte prawo własności prywatnej?

Bo świat się zmienia wówczas, gdy ludzie buntują się przeciwko prawom, z którymi się nie zgadzają. Ludzie nie chcą pracować na innych, którzy zabierają ich pieniądze tylko dlatego, że mają coś, co nie jest dla nich niezbędne (np. domy czy mieszkania, w których nie mieszkają). Coraz częściej wielkie spółki kupują mieszkania dziesiątkami, by je wynajmować biedniejszym od siebie. Ludzie nie włamują się do ludzi, którzy wyjechali na wakacje. Zajmują domy, które od lat są nieużywane. Prawo nie oznacza sprawiedliwości. Kiedyś legalne były niewolnictwo czy pańszczyzna. Dziś legalne jest to, że państwo pozwala bankom na okradanie miliony Polek, tysiące ton jedzenia jest wyrzucana do zamkniętych śmietników, a właściciel ma prawo kupić mieszkanie, zamknąć je na 4 spusty i trzymać zamknięte latami – nawet wówczas, gdy brakuje kilku milionów miejsc mieszkaniowych.

Skłotersów będzie coraz więcej. Mówimy o sytuacji, w której ktoś walczy o swoje życie – dach nad głową to kwestia życia.

Zastanawiacie się czasem, dlaczego tyle osób w Polsce ma problemy z depresją, dlaczego młode pary nie decydują się na dzieci?

Podziękujcie państwu i jego sługom: bankom i deweloperom. No i mediom, które za ich pieniądze zrobią wiele, by tylko jeden słuszny przekaz trafiał do wyborców. Poleć znajomym

3
7
Anarchistyczny newsroom (www.anarchistfederation.net)
submitted 6 days ago by Petros@szmer.info to c/anarchizm@szmer.info
 
 

Trafiłem na międzynarodowy wielojęzyczny agregator / newsroom anarchistyczny i bardzo się zdziwiłem, że nie ma polskiej sekcji.

Ktoś może na tym pracuje, albo zamierza?

4
 
 

📢 Tofu Atakuje na Adzie Puławskiej! 📢

13 kwietnia (niedziela) o 14:00 zapraszamy Was na Adę (ul. Puławska 37, Warszawa) do udziału w kulinarnym beneficie na Kongresono - Siódmy Ogólnopolski Kongres Anarchistyczny.

Będzie, wegańsko, miło i poza napełnieniem brzucha będzie można wspomóc finansowo organizację kongresu.

Bardzo dziękujemy kolektywowi ADA Puławska za pomoc w organizacji benefitu.

5
 
 

Co jakiś czas, ktoś zadaje mi pytanie, często zahaczające o sarkazm – czy kilkuosobowe pikiety solidarnościowe cokolwiek mogą zmienić? Aby nie powtarzać się za każdym razem tych samych argumentów, postaram zebrać je poniżej.

Ostatnio, jako uczestnik Związku Syndykalistów Polski, brałem udział lub organizowałem pikiety solidarnościowe ws. zwolnienia związkowców z Auchan, Starbucks i Lionbridge. W każdym z tych przypadków część zaproszonych na pikietę osób nie przyszła, stwierdzając, że „akcja nie ma sensu”. Pomijając już, że może być to zwykła racjonalizacja nieróbstwa – znakomita, „rozsądna” wymówka, aby nic nie robić i zostać w domu i w najlepszym przypadku czytać Marksa lub Bakunina. Wierzę jednak że część osób, cierpiąc na polityczną depresję, która trawi obecnie całe społeczeństwo, autentycznie nie wierzy, że można tego rodzaju niewielkimi akcjami mieć jakikolwiek wpływ na rzeczywistość – i do nich kieruję ten tekst, bo „racjonalizatorów” nic nie przekona, zawsze znajdą sto innych wymówek.

Pierwsza, najbardziej oczywista odpowiedź na zadane powyżej pytanie jest taka: skoro ktoś mnie prosi, abym zorganizował w sprawie wymierzonych w niego represji nawet małą pikietę, to o ile akurat mam takie możliwości organizacyjne, nie rozważam za i przeciw i jak to się będzie miało do całości systemu kapitalistycznego – tylko to robię. Tego wymaga elementarne poczucie solidarności, tym bardziej że wiemy, także z własnego doświadczenia, ile głos solidarności, czasem z drugiego końca Polski, a czasem z drugiego końca świata, znaczy dla osób represjonowanych.

Ale są bardziej „racjonalne” powody organizowania tego rodzaju akcji – zwłaszcza, gdy odbywają się w ramach szerszej kampanii w wielu miastach. Weźmy przykład ostatniej akcji ws. Lionbridge – wiem, że zarząd firmy jest w głębokim szoku, że akcja nabrała tak szerokiego rozmachu i to na skale międzynarodową. Kampania ta ich rozprasza i nie pozwala racjonalnie myśleć, czego dowodem był słynny, przepełniony paniką, list do pracowników Lionbridge w którym odsłonili swoje słabe punkty i ułatwili nam zadanie. To samo obserwowaliśmy w sądzie, gdzie prezes wyglądał jakby nie spał od miesiąca – w jego przypadku sprawa toczy się o życie, o to czy sam nie zostanie zwolniony, bo od kiedy zwolnienie związkowca nabrało globalnego rozgłosu, nie jest to już sprawa lokalnego oddziału korporacji. Wiadomo, że zarząd zwolnienie związkowca chciał załatwić po cichu. Ku ich rozpaczy to się nie udało, a teraz z każdym dniem tracą grunt pod nogami. I to wszystko dzięki nawet niewielkim akcjom, takim jak np. na Słowacji.

Podobnie wygląda sprawa w przypadku kampanii ws. represjonowania związkowców w sieci kawiarni Starbucks – w Polsce odbyła się niewielka pikieta przed siedzibą firmy, która w tym roku otworzy tutaj kawiarnie Starbucks. Sama pikieta może niewiele by znaczyła, gdyby nie była częścią międzynarodowej kampanii, które w swojej masie, dzięki nagłośnieniu sprawy, wywierają ogromną presję na korporację. Na całym świecie odbyło się kilkadziesiąt mniejszych lub większych akcji w ramach tej kampanii.

W świecie Internetu dochodzi nowe narzędzie walki – strony www. Nie tylko korporacje je mają, ale coraz częściej zakładają je pracownicy, aby lepiej się organizować i informować o przypadkach represji. To również duży środek nacisku na korporacje. W Internecie toczy się wojna informacyjna, którą często udaje się wygrać aktywistom. To że korporacje zwracają szczególną uwagę na to zagrożenie, może świadczyć fakt, że Coca-Cola uznała za stosowne stworzyć stronę w języku polskim jako replikę przeciwko kampanii Killer Cola, która bierze na celownik przypadki łamania praw pracowniczych przez ten koncern.

Tak więc każde działanie mające na celu wyrażenie solidarności, nawet najmniejsze, ma sens, szczególnie jeśli stanowi część większej kampanii. Niestety wiele osób do robienia czegokolwiek podchodzi w sposób konsumpcyjny. Jednym z częstych pytań z jakim się spotykam jest: „A ile będzie osób?”. Wtedy aż się prosi odpowiedzieć: „Razem z tobą to już aż dwie”. Jakie ma znaczenie to „ile będzie osób” w podejmowaniu decyzji czy wezmę udział w akcji solidarnościowej? Czy to jest impreza rozrywkowa, że dobra zabawa warunkowana jest przez liczbę osób? Czy osoba, która rzuca pomysł pikiety musi zapewnić specjalne rozrywki, tłumy widzów, osobom, które uważają się za „zaangażowane społecznie czy politycznie”, aby w ogóle chciało im się ruszyć z domu i łaskawie „ewentualnie” cokolwiek zrobić? Pojawia się także często pytanie „a co będzie się działo” – w sensie, czy dostarczy mi to wystarczająco dużo adrenaliny. Czy akcja będzie dostatecznie radykalna i będzie „fajna zabawa”. Bo np. codzienna robota informacyjna jest strasznie nudna, lepsze są akcje robione raz na rok, ale za to z hukiem i to takie na których będzie lała się krew strumieniami i będą pokazywali ją na żywo w TV. A potem na rok cisza i lizanie ran, a w wielu przypadkach porzucenie jakiejkolwiek aktywności, bo już „będzie się miało co opowiadać wnukom i wystarczy”.

Tyczy się to także takich spektakularnych akcji jak antyszczyty – gdzie jest wielomiesięczna mobilizacja, najczęściej kilka osób uwija się jak w ukropie, na granicy zawału, żeby zapewnić publice jak najwięcej rozrywek i aby zechciała się w ogóle pojawić. I faktycznie często łaskawie wiele osób przybywa na ten spektakl, a to żeby popatrzeć, a to znowu żeby pomaszerować i pokrzyczeć, a czasem czymś porzucać. Niestety często po takim spektakularnym wydarzeniu zamiast nastąpić wzrost aktywności, następuje gwałtowny jej spadek w związku z wyczerpaniem się sił, zasobów itd. Tymczasem po „imprezie” publika, zamiast zasilić ruch, zmienia obszar swoich zainteresowań i np. jedzie na koncert. Natomiast grupka przygotowująca „spektakl” po całej akcji się wypala, kłóci o to kto w czym zawinił, itd. Często okazuje się że cała akcja po prostu przerosła możliwości organizacyjne zaangażowanych grup i coś co miało dać nowych sił, stało się grobowcem, a grupa nie jest w stanie nawet skonsumować ew. sukcesu medialnego. Tak się dzieje najczęściej, gdy chce się przeskoczyć etap ciężkiej i nudnej pracy codziennej – kilkuosobowych „żałosnych” pikiet, rozdawania ulotek i drukowania pism, budowania infrastruktury ruchu i struktur organizacyjnych – i przeskoczyć od razu do etapu wielkiego spektaklu, który magicznie z dnia na dzień wszystko odmieni, „przebudzi masy”, bez względu na aktualną sytuację społeczno-ekonomiczną.

A prawda jest taka, że niektórzy niestety traktują całą sprawę jak formę rozrywki i sportu ekstremalnego, bez względu na to jakie dane działanie będzie miało długofalowe skutki i czy w ogóle jest sens je podejmować. Co nie znaczy, że czasem spektakularne akcje nie mają sensu, ale muszą być robione z głową i stanowić część szerszej walki, ukoronowanie pewnego procesu, a nie jednorazowy wyskok „ni z gruchy ni pietruchy”, bo jest takie „ciśnienie” żeby „coś” zrobić.

Poza tym w kontekście małej stabilizacji systemu – gdy zaangażowanie społeczne ludzi jest niewielkie, zorganizowanie nawet kilkuosobowej pikiety to małe zwycięstwo nad marazmem, zwycięstwo także nad własną niemocą i lenistwem. Zwykle najpierw z systemowego monolitu wyłamują się pojedyncze jednostki nim ruszy większa fala.

XaViER

6
 
 

Kongresono będzie jak zawsze wydarzeniem bezpłatnym. Stąd też chcemy prosić Was o pomoc – jako oddolna nieformalna inicjatywa mamy bardzo ograniczone źródła dofinansowania. Nie dysponujemy własnym kapitałem, w pełni polegając na grantach przyznawanych przez fundacje lewicowe oraz na Waszej życzliwości.🖤

Pomagając nam, utrzymujecie działanie największego polskiego wydarzenia anarchistycznego już od 12 lat ściągającego aktywistów z całego kraju. Każdy datek z Waszej strony pomoże nam sprawić, że również w tym roku Kongresono będzie dla nas wszystkich niezapomnianym przeżyciem.

https://zrzutka.pl/k8m3k8

Dziękujemy!

7
8
 
 

Carne Ross od dziecka marzył, by wstąpić do RAF-u. Chciał zostać pilotem i walczyć za swój kraj. Jednak żaden pilot nie może być daltonistą, a Carne kolorów nie widzi. Poszedł więc w dyplomację. Nakładał sankcje na Irak, ale coś przestawało mu pasować. A gdy jego ukochana ojczyzna zaatakowała Saddama Husseina, rzucił wszystko i został anarchistą.

Carne Ross to były brytyjski dyplomata. Obecnie prowadzi niezależną organizację non profit - Independent Diplomat - która doradza wykluczanym na arenie międzynarodowej rządom i grupom demokratycznym w zakresie strategii dyplomatycznej. Osobiście odwiedził miejsca, gdzie anarchistyczne idee działają - a jedno z nich leży w północnej Syrii. Carne Ross jest także bohaterem filmu "Anarchista z przypadku", który był wyświetlany na przeglądach kina anarchistycznego w całej Polsce. Film dostępny jest także na stronie www.accidentalanarchist.net

Wiesz, co ludzie myślą, jak słyszą o anarchiście? Że to albo XIX-wieczny terrorysta rzucający bomby, albo ubrany w kominiarkę i uzbrojony w koktajl Mołotowa antyglobalista tłukący się z policją, albo punkrockowiec w skórzanej kurtce z agrafkami, albo przeintelektualizowany student, który nie może przeżyć, że nie załapał się na rewolucję roku '68. To kim jest ten anarchista?

Anarchista to każdy, kto odrzuca władzę. Fryzura i ubranie nie mają tu oczywiście nic do rzeczy. Anarchizm to uniwersalna definicja, mająca zastosowanie w wielu sytuacjach, zarówno w polityce, jak i w pracy, ale także w relacjach osobistych. Są anarchiści, którzy żyją całkowicie poza społeczeństwem, zgodnie z własnymi zasadami etycznymi. Są też tacy jak ja, mainstreamowcy, którzy żyją w społeczeństwie i głoszą idee anarchizmu, bo wierzą, że to odpowiednia filozofia dla współczesnych czasów.

Niezależnie, o jakim anarchizmie mówimy, jedno jest wspólne - odrzucenie idei państwa.

Bo państwo to władza. To instytucja, która ma narzędzia, by narzucać prawa i karać za ich nieprzestrzeganie, a nawet zabijać. Jeśli więc odrzucamy władzę i odrzucamy hierarchię, to oczywiste jest, że odrzucamy państwo.

I mówi to facet, który chciał wstąpić do RAF, bo wierzył, że Zachód to dobrzy kowboje, a źli bandyci są na Wschodzie i w końcu zrobił fantastyczną karierę w dyplomacji.

Anarchizm odkryłem dopiero w średnim wieku. Za dzieciaka chciałem zostać pilotem i pewnie byłbym dumny, gdybym w imieniu swojej ojczyzny zrzucił bombę atomową na jakichś Bogu ducha winnych ludzi. RAF jednak mnie odrzucił, bo jestem daltonistą. Interesowałem się też sprawami międzynarodowymi, więc postanowiłem zostać dyplomatą. Czyli chciałem tak naprawdę być państwem, bo dyplomata je reprezentuje. I nigdy nie kwestionowałem ustalonego porządku i systemu.

Nigdy się nie buntowałeś? Dlaczego?

Takie wychowanie i taka edukacja. Klasyczna ekonomia, klasyczna demokracja przedstawicielska. W szkole nie zadawaliśmy pytań, zresztą nikt od nas nie oczekiwał zadawania pytań, czy poszukiwań alternatyw. Antytezą do naszego systemu był komunizm, a komunizm jest bardzo łatwy do krytykowania. Jeśli więc komunizm jest błędem, to znaczy, że nasz system jest właściwy.

Daltonista, który naprawdę żył w czarno-białym świecie.

Tak, w bardzo prostym. Lewica albo prawica, wolny rynek i państwo minimum, albo własność państwowa i gospodarka sterowana. Żadnej alternatywy. Dyplomatą zostałem z początkiem lat 90. Wtedy ludzie uwierzyli, że historia właśnie się skończyła i zwyciężył porządek zachodni.

Początek lat 90. to czas wielkich zmian w Europie. Jakie miałeś oczekiwania, wstępując do korpusu dyplomatycznego?

Chciałem jeździć po świecie i poznawać inne kultury. Z drugiej strony dyplomata w Wielkiej Brytanii to praca o bardzo wysokim statusie społecznym. Rodzice byli dumni, koledzy mnie podziwiali. To mi odpowiadało, fajna kariera, dobra praca, wygodne życie. No i murem stałem za swoim systemem.

W który zwątpiłeś.

Powoli zacząłem dostrzegać, jak nasz zachodni model się degeneruje. Pojawił się też problem zmian klimatycznych, o którym wówczas nikt nie mówił. A potem było nałożenie sankcji na Irak, za które - jako dyplomata - jestem bezpośrednio odpowiedzialny. Doskonale wiedziałem, jakie to przyniesie konsekwencje dla ludności cywilnej i wtedy dotarło do mnie, że państwa mogą się zachowywać tak, jak jednostkom nie wolno. Państwa mogą krzywdzić ludzi, mogą zabijać ludzi i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności. Jak to się stało, że państwo jest ważniejsze niż ludzkie życie? Przecież to absurd.

Wszystkiego jednak od razu nie rzuciłeś.

Bezpośrednim powodem mojego odejścia z korpusu dyplomatycznego było wypowiedzenie wojny Irakowi w 2013 roku przez Wielką Brytanię. Pracowałem wówczas jako ekspert do spraw broni masowego rażenia. I już wtedy wiedziałem, że ówczesny rząd brytyjski wyolbrzymiał zagrożenie i ignorował sygnały, że sprawy można załatwić inaczej. Pisałem liczne raporty pokazujące alternatywy wobec działań zbrojnych. Widziałem też, jak koledzy z dyplomacji, porządni i uczciwi na pozór ludzie, bez mrugnięcia okiem poparli działania wojenne, wiedząc, że nie ma ku temu żadnych przesłanek. Przez to straciłem wszelkie złudzenia.

I przez śmierć Davida Kelly'ego.

Zobaczyłem, jak państwo niszczy swoich lojalnych poddanych tylko po to, by bronić swoich interesów. Z Davidem Kellym pracowaliśmy jako eksperci od broni masowego rażenia. Gdy na jaw wyszły kłamstwa rządu brytyjskiego, Kelly został przez władze rzucony na pożarcie opinii publicznej. Wtedy popełnił samobójstwo. I nikt nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności.

Tony Blair za wojnę przeprosił, ale swojej decyzji bronił. Mówił, że obalenie Saddama Husseina było właściwe, bo z bronią masowego rażenia czy nie, stanowił zagrożenie dla pokoju. Trudno też byłoby bronić Husseina. Krwawy dyktator, który doszedł do władzy w wyniku zamachu stanu, odpowiedzialny za atak chemiczny na Kurdów w Halabdży, za wojnę w Kuwejcie, za masakrę szyitów.

Zgadzam się w pełni z taką oceną polityki Husseina. Zawsze byłem przeciw jego rządom, zresztą byłem też przez niego znienawidzony z powodu sankcji. I nigdy nie przyszło mi do głowy, by go bronić - ale wierzyłem, że są inne sposoby na osłabianie reżimu, jak na przykład odcięcie nielegalnych źródeł finansowania i uważałem, że nigdy nie powinniśmy iść na wojnę. Wojna nie tylko niszczy, ale jest też kompletnie nieprzewidywalna, co pokazuje obecna sytuacja na Bliskim Wschodzie. No i gdyby nie wojna - to nie zginęłoby pół miliona Irakijczyków.

Poczułeś się oszukany przez własny rząd. Ale nie chwyciłeś za koktajl Mołotowa, nie założyłeś kominiarki, a zamiast na barykady, poszedłeś do biblioteki.

Straciłem złudzenia, więc zacząłem szukać alternatyw. Szukałem idei, która w centrum stawia człowieka, a nie instytucję, ludzkie potrzeby, a nie fałszywie rozumiany porządek. Najpierw odrzuciłem neoliberalną ekonomię i założenie, że ludzie są tylko konsumentami i że chcą jedynie powiększać swój majątek. Bo przecież ludzkie potrzeby to coś więcej niż liczby. Ludzie poszukują sensu, poczucia społeczności, solidarności, miłości. A system zachodni na te potrzeby nie odpowiada.

To doprowadziło mnie do odrzucenia tradycyjnie pojmowanej polityki. Doszedłem do wniosku, że ludzie mogą wyrażać swoje potrzeby jedynie wtedy, gdy nie ma władzy i gdy nie ma państwowych instytucji. Gdy pojawia się hierarchia, relacje międzyludzkie przestają być autentyczne, bo wszystko kręci się wokół zdobycia władzy. Wolni możemy być więc tylko wtedy, gdy władzę odrzucimy i zaczniemy ze sobą rozmawiać bezpośrednio.

Brzmi jak recepta na chaos. A przecież rosyjscy anarchiści mówili, że anarchia jest matką porządku.

Od wieków wmawiano nam, że jedyną formą sprawowania rządu jest system hierarchiczny. Rządzi ten, kto jest na szczycie. Tak w dyktaturze, jak i we współczesnej demokracji. Jeśli nie będzie instytucji, państwa i władzy, to będzie chaos, a ludzie się pozabijają. Anarchizm odwraca ten schemat. Jeśli ludzie dobrowolnie ustalają ze sobą, jak ma wyglądać ich życie, negocjują - to pojawia się naturalny porządek.

Oczywiście to nie oznacza, że nie może być żadnych instytucji. Tylko że te instytucje muszą być przejrzyste i każdy musi mieć do nich wstęp i dostęp.

Ale to zakłada, że ludzie chcą uczestniczyć i są zaangażowani. Dziś poszedłem do redakcji na szóstą rano, wyszedłem o 14, jest 18 i robię z tobą wywiad. Miałbym jeszcze na 20 iść na spotkanie i debatować o tym, kto wywiezie mi jutro śmieci sprzed domu?

Też nie miałbym ochoty co wieczór chodzić na nudne, wielogodzinne spotkania. Ale na pewno poszedłbym na takie spotkanie do szkoły, gdzie chodzą moje dzieci. Przede wszystkim negocjowanie nie może być obowiązkowe. Nie chcesz - nie uczestniczysz. Ale jeśli chcesz, to masz prawo uczestniczyć. Nie oczekuję, że każdy będzie chodził na wszystkie spotkania i debatował o wszystkim. W antycznej Grecji obywatele decydowali o sobie na zgromadzeniach na zmianę, raz jedni, raz drudzy. Nie byli wybierani, ale reprezentowali ogół.

Można też wyłaniać grupę reprezentantów, którzy będą podejmować decyzje zgodnie z wolą mas. Na poziomie ogólnym decydują masy, a na poziomie szczegółowym reprezentanci, jak te decyzje wdrożyć. Dziś system działa tak, że wąska grupa ludzi podejmuje decyzję, a masy się muszą podporządkować. W anarchizmie jest na odwrót - to masy podejmują decyzję, a małe grupy je wdrażają.

Dziś masy wybierają swoich reprezentantów i to oni podejmują decyzję. To działa właśnie tak, jakbyś tego chciał.

W teorii tak, ale w praktyce nie. Mamy system większościowy, więc to większość wybiera rząd, a następnie ten rząd podejmuje takie decyzje, jakie chce. Nigdy nie głosowałem na partię rządzącą w Wielkiej Brytanii, więc nigdy nie byłem reprezentowany. Czy to znaczy, że uczestniczyłem w podejmowaniu decyzji o podatkach, systemie edukacji czy opiece zdrowotnej?

Ten system się nie sprawdza i dowodzi temu olbrzymia frustracja i gigantyczny spadek zaufania do polityków oraz instytucji. Ludzie chcą być podmiotem. Nie chodzi mi o obalenie demokracji, tylko o wprowadzenie demokracji lepszej. Prawdziwej. Demonstracja w obronie poznańskiego skłotu "Od:zysk" Łukasz Ogrodowczyk / PAP Demonstracja w obronie poznańskiego skłotu "Od:zysk"

Też dostrzegam brak zaufania do polityków. Tylko czy rozwiązaniem jest to, co mówisz? Czy ludzie tego chcą? Brexit w Wielkiej Brytanii, Trump w Stanach, Orban na Węgrzech, antymigracyjna retoryka w całej Europie, konserwatywny bunt młodych w Polsce. Nastroje przechylają się w prawo - jakkolwiek to prawo pojmujemy.

I to jest właśnie przygnębiające. Prawica wykorzystuje poczucie frustracji. Mówiłem o tym już dziesięć lat temu, że jeśli ludzi będą wykluczani, to w końcu pojawia się ktoś, kto zagrzmi - ja wam oddam władzę. Wyjdziemy z Unii i władza wróci w ręce Brytyjczyków, wybierzecie mnie i Ameryka znów będzie wielka. Każdy z nas krytykuje elity, więc antyestablishmentowa retoryka szybko znajduje poklask. Tylko że to jest ruch reakcyjny, który nie ma pozytywnego programu. Stoimy więc przed olbrzymim wyzwaniem - jak przekonać ludzi, że istnieje inny model niż państwo tak, jak je rozumiemy, czy rządy silnej ręki?

Tylko że to, do czego chciałbyś przekonywać ludzi, to utopia. Zbudowanie raju na ziemi. XX-wieczne rewolucje też obiecywały raj na ziemi, a skończyło się piekłem. Jestem z kraju postkomunistycznego, więc mam alergię na piękne hasła o równości i pokoju.

Również mam taką alergię i również mam takie obawy. Ale ja nie wierzę w przemoc, nie wierzę w zbrojną rewolucję. Uważam, że rodzi ona jedynie większą przemoc. I to faktycznie pokazały rewolucje XX wieku. Ale jest ogromna różnica między anarchizmem a socjalizmem, komunizmem czy kapitalizmem. Anarchizm nie jest utopijny.

Jak to?

Anarchizm nie oferuje społeczeństwa idealnego. Socjaliści i komuniści mówią, że w przyszłości wszyscy będą równi, kapitaliści mówią, że w przyszłości wszyscy będą bogaci. Jedni i drudzy usprawiedliwiają przemoc w imię tej lepszej przyszłości. A anarchizm mówi - jesteśmy niedoskonali, liczy się to, co jest teraz, liczy się to, jak teraz ze sobą funkcjonujemy. Trzeba odrzucić stosunek władzy i hierarchii w naszych relacjach. Jeśli to zrobimy, nasze społeczeństwo na tym zyska. Zmiana nastąpi naturalnie. Bez rozlewu krwi.

Jesteś pewien?

Anarchizm nie mówi, że cel uświęca środki. Tak mówi komunizm i kapitalizm. Sowieci wybili miliony ludzi w imię budowy komunistycznego raju. Kapitalizm to olbrzymie cierpienia ludzi i katastrofa środowiska w imię zdobywania bogactwa. Odrzucam obie te utopie, tak samo jak odrzucam zbrojne rewolucje. Anarchizm to zmiana w myśleniu, także na poziomie jednostki, także w życiu prywatnym. Tu nie chodzi o manifesty, deklaracje, wznoszenie flag i okrzyków - zaprowadzę was do lepszego świata. Bo przecież nikt nie ma monopolu na prawdę. Jestem sceptykiem, ale szanuję też poglądy innych. Szanuję poglądy komunistów, kapitalistów, mogę z nimi rozmawiać i przekonywać ich do swoich racji. Ale nie siłą. Odrzucam totalitaryzm myśli.

Opierasz swoją filozofię na idealistycznym postrzeganiu ludzi. Ale czy ludzie nie są egoistyczni, nie gonią za zyskiem, nie gonią za władzą?

Nie idealizuję ludzi. Ludzie są dobrzy i źli, ale są też kształtowani przez okoliczności, w jakich żyją. Jeśli żyją w niemoralnym systemie, który wynagradza najpodlejsze zachowania i odwołuje się do najniższych instynktów - chciwość, egoizm, żądza władzy - to właśnie tak się będą zachowywać. Mieszkałem kiedyś w Niemczech i dużo zajmowałem się tematem II wojny światowej. Nurtowało mnie, czemu tak dużo ludzi dołączyło do hitlerowskiej maszyny zagłady? Zwykli ludzie, piekarze, sklepikarze dołączali do komand śmierci. Dlaczego? Bo żyli w niemoralnym systemie, który tego od nich oczekiwał.

Teoretyzujemy cały czas. Pogadajmy o praktyce. Założyłeś Independent Diplomat. Co to za organizacja?

Non profit, która doradza demokratycznym grupom i rządom w zakresie strategii dyplomatycznej tak, by mogli uczestniczyć świadomie w procesach międzynarodowych, które ich dotyczą. Doradzaliśmy opozycji demokratycznej w Syrii, doradzaliśmy ludziom z Polisario Front na terenach okupowanej przez Maroko zachodniej Sahary, doradzaliśmy na Wyspach Marshalla, w zakresie negocjacji klimatycznych prowadzonych przez Narody Zjednoczone, a jest to miejsce szczególnie zagrożone podnoszącym się poziomem wód.

Doradzaliście też Sudanowi Południowemu.

Zanim osiągnął niepodległość. Zerwaliśmy relacje, gdy rząd rozpętał wojnę. Mamy ścisłe zasady - nie pomagamy rządom czy grupom, które łamią prawa człowieka. A to, co się teraz dzieje w Sudanie Południowym, to katastrofa. To, że pomagaliśmy im, nie oznacza, że stali się lepsi. Mimo to cieszę się, że mogłem pomóc im w zrozumieniu procesów dyplomatycznych. A to bardzo ważne, bo zauważyłem, że rządy czy grupy, które są wykluczane w procesach dyplomatycznych, zazwyczaj są wobec nich wrogo nastawione. Tak rodzi się frustracja polityczna. Jeśli jesteśmy wykluczani, stajemy się sfrustrowani i uciekamy się do przemocy. Che Guevara na muralu w Marinaledzie flickr Che Guevara na muralu w Marinaledzie

W swoim życiu odwiedziłeś miejsca, gdzie anarchizm działa w praktyce. Jedno z nich leży w Hiszpanii.

To Marinaleda - wioska w hiszpańskiej Andaluzji. Może nie jest to idealny model anarchistyczny, ale obowiązuje tam własność wspólna i kolektywny system decyzyjny. Ludzie wspólnie budują tam domy, ale nie wiedzą, który jest dla kogo, więc każdy stara się tak samo. Potem są dopiero losowane.

Marinaleda istnieje, bo państwo na to pozwala.

Marinaleda zrodziła się z okupacji nieużywanej ziemi jeszcze za reżimu Franco. Taki krok wymagał wówczas olbrzymiej odwagi. Ale nie ma nic nielegalnego w ustalaniu zasad kolektywnej własności czy kolektywnego systemu zarządzania na danych terenach, czy to we współczesnej Anglii, czy pewnie i w Polsce. Nawet w skostniałym, opresyjnym systemie można to praktykować.

Ale zaczęło się od okupacji. To tak jak ze squatowaniem budynków. W Polsce istnieją squaty, które są akceptowane przez miasta jako centra kulturalne. Ale są też squaty, które miasta likwidują, bo w końcu są tworzone nielegalnie.

Można też zebrać fundusze i wykupić ziemię czy budynek. Tak jest w Argentynie, gdzie robotnicy zrzucili się, by wykupić fabrykę przeznaczoną do likwidacji i zarządzają nią na zasadach spółdzielczych. Takie same kooperatywy-spółdzielnie działają w Hiszpanii. I to pracownicy są właścicielami. A w zasadzie nie pracownicy, a partnerzy.

Inny przykład to miejsce, gdzie państwo się wycofało i upadło. To Rojava w północnej Syrii.

To jedyne miejsce na ziemi, gdzie anarchistyczne idee zostały wcielone w życie dla tak dużej populacji. W Rojavie mieszka kilka milionów ludzi. Władza Assada załamała się tam w wyniku rewolucji roku 2012. Kurdyjskie milicje, Kurdowie związani z Robotniczą Partią Kurdystanu, czyli PKK, wcieliły w życie model wypracowany przez Abudllaha Ocalana. Ocalan jest liderem PKK i inspirował się myślą amerykańskiego anarchisty lub komunalisty, jak sam się określa, Marinem Bookchinem.

Ludzie w Rojavie mają głos decyzyjny na najniższym poziomie, na poziomie wioski, na poziomie wspólnoty. Jeśli potrzebne są decyzje na szerszą skalę, wspólnoty wybierają reprezentantów, którzy działają zgodnie z interesem ludzi.

Autonomiczna enklawa. To nie jest kolejny element, który destabilizuje Syrię?

Absolutnie odrzucam takie zarzuty. Syria jest pogrążona w chaosie, bo Assad wypowiedział wojnę ludziom za to, że domagali się demokracji i wolności. Assad jest odpowiedzialny za większą liczbę ofiar niż ISIS. Z jego rąk i rosyjskich oraz irańskich sojuszników zginęło już pół miliona ludzi, a połowa syryjskiej populacji została wypędzona ze swoich domów. Dla porównania - tereny podlegające Demokratycznej Federacji Syryjskiej - czyli Rojavy - są bardzo stabilne. Nie ma tam władzy etnicznej. Mimo że o Rojavie mówi się i myśli jako o tworze kurdyjskim.

A to przecież enklawa multietniczna.

Kurdowie są dominującą grupą, ale traktują Arabów, Syryjczyków i inne mniejszości na równych prawach. Widziałem to na własne oczy. Rozmawiałem z Arabami w Rojavie i mówili, że nigdy nie widzieli lepszego modelu zarządzania. Tylko że Rojavy nikt nie wspiera i o Rojavie nikt nie pisze. A jeśli ktoś pisze, to posługuje się stereotypami. Albo mówi tylko o dążeniu Kurdów do stworzenia państwa, albo opowiada o polityce neomarksistowskiej.

Pewnie przez związki z PKK. Unia Europejska i USA uznają PKK za organizację terrorystyczną o profilu marksistowskim.

Pewnie tak. PKK to organizacja o rodowodzie marksistowsko-leninowskim, ale jest to nieaktualne już od 10 lat. Nie powinno też się mówić o PKK, jako o terrorystach. W przeszłości ,owszem, uciekali się do działań terrorystycznych i sam ich za to potępiam, np. za ataki na cywilów, ale dziś to grupa polityczna walcząca o wyzwolenie Kurdów spod niewątpliwie opresyjnego systemu tureckiego, który ma na sumieniu mnóstwo ofiar. A świat przymyka na to oczy, bo Turcja jest członkiem NATO, bo powstrzymała falę uchodźców i tak dalej.

Czytałem raport Human Rights Watch o Rojavie. Zarzuty wobec kurdyjskich sił zbrojnych w Rojavie to m.in. rekrutacja nieletnich, areszty pozasądowe, zaginięcia i niewyjaśnione zabójstwa oraz niespełnianie norm prawa międzynarodowego w zakresie praw człowieka.

Potępiam wszelkie przejawy łamania praw człowieka i Rojava musi się z tym uporać i być transparentna w tej sprawie. Również czytałem ten raport i te zarzuty nie stanowią nawet ułamka tego, o co oskarżane są inne siły zbrojne działające na terenie w Syrii. Nie ma tam mowy o zbrodniach wojennych, o torturach - a jedyny zarzut pokrywający się z oskarżeniami wobec innych wojsk, to przymusowe wysiedlania ludzi. Rojava odpowiada, że to konieczne w strefie walk.

To skromny raport i nie chcę podważać jego ustaleń, ale został on wykorzystany przez dziennikarzy, którym łatwiej jest pisać, że wszystkie grupy zbrojne działające na terenie Syrii ponoszą taką samą odpowiedzialność za cierpienia cywilów. ISIS, czy inne bojówki islamistyczne ponoszą nieporównywalnie większą odpowiedzialność niż bojówki po stronie kurdyjskiej.

To, co najbardziej zdumiewa Zachód, to wyzwolenie kobiet w Rojavie. YPJ - czyli kobiece siły zbrojne - jest tego najbardziej efektownym przykładem. Bojowniczki YPJ brały udział w wyzwoleniu Kobane czy w ratowaniu tysięcy jazydów przed pewną śmiercią z rąk ISIS w Sinjarze. Tylko że w zachodnich umysłach kobiety z YPJ funkcjonują wyłącznie jako orientalne ślicznotki z karabinami.

Obraz orientalnych ślicznotek z karabinami to trywializacja feministycznej rewolucji w Rojavie, gdzie kobiety mają realny współudział w zarządzaniu. Na każdym szczeblu zarządzania obecne jest 40 proc. kobiet, także w armii. Jeśli mamy do czynienia z reprezentacją - ma być dwuosobowa, a jedną osobą ma być kobieta. Nie można tego, co dzieje się w Rojavie, redukować do obrazka młodej, ślicznej dziewczyny z karabinem. To fetyszyzacja, a także lenistwo dziennikarstwa. Przez to umyka nam znacznie bardziej złożony kontekst polityczny. Niewielu dziennikarzy pojechało do Rojavy, by opisać przemiany polityczne. To pokazuje, jak mało przydatne jest współczesne dziennikarstwo.

Z drugiej strony te ślicznotki z karabinami to doskonały materiał PR-owy dla sprawy kurdyjskiej.

I pewnie też tak jest. Kobiety z YPJ są pokazywane w kontrze do skrajnie patriarchalnej organizacji, jaką jest ISIS. ISIS sprzedaje kobiety jako niewolnice seksualne, a YPJ jest na pierwszej linii walki z ISIS. Tylko że to nie jest propaganda. Byłem z nimi na froncie i widziałem, jak walczą z dżihadystami.

A co się dzieje w Rojavie teraz? Turcy prowadzą ofensywę w Afrin.

I dopuszczają się prześladowań Kurdów, którzy są wypędzani ze swoich domów przez wojska tureckie i sprzymierzone bojówki. Na wschodzie Rojavy z kolei trwają walki z resztkami ISIS. Jest wsparcie USA, ale nie wiadomo na jak długo. Politycznie natomiast Rojava jest wykluczona z rozmów ONZ o przyszłości Syrii, bo Turcja jej nie uznaje.

Ludzie walczący na pierwszej linii frontu z ISIS są wykluczeni i pozostawieni samym sobie?

Paradoksalnie oni są do tego przyzwyczajeni. Kurdowie zawsze byli zostawiani samym sobie. Zawsze byli wykorzystywani przez obce mocarstwa, a potem porzucani. Tak też jest dzisiaj. Ale to też hartuje charakter.

Rojava przetrwa, czy będzie kurdyjskim mitem, że kiedyś mieliśmy swój kawałek ziemi i rządziliśmy nim po swojemu?

Mam nadzieję, że przetrwa nie jako mit, ale praktyczne rozwiązanie społeczne. Są strategiczne powody, dla których mocarstwa mogą pozwolić na jej istnienie. Ale Trump może poświęcić Rojavę na rzecz interesów z Putinem, z którym spotyka się za kilka dni. Może pozwolić Assadowi zająć całą Syrię, by wypchnąć z niej Iran, bo Iran jest wielką obsesją USA. Wtedy padną nie tylko Kurdowie, ale także inne nacje.

Bartosz Rumieńczyk

W latach 2015-2020 pracował w redakcji Onet Wiadomości.

https://wiadomosci.onet.pl/autorzy/bartosz-rumienczyk

9
 
 

📍 Wtorki 09:00 - 12:00 Poranna Kawka z Pastorem

📍 Środy 21:00 - 22:00 Hip Hop Attack

📍 Środy 22:00 - 00:00 Typ spod Czarnej Gwiazdy

📍 Czwartki 15:00 - 18:00 Raport z oblężenia

https://radio.zameknadaje.pl/

Radio ma aplikację na telefon.

10
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/6267108

Zbliża się kolejna edycja Kongresu Anarchistycznego – największego i najważniejszego zgromadzenia wolnościowej lewicy w Polsce, które już od 12 lat integruje ze sobą środowiska, grupy i jednostki działające na różnych frontach walki społecznej oraz pomocy wzajemnej.

Przed nami trzy dni intensywnych spotkań, warsztatów, wykładów i debat poświęconych aktualnym problemom społecznym, lokalnym oraz zagranicznym sposobom organizacji, planom na najbliższe lata.

Kongresono stara się być otwarte dla wszystkich, dlatego niezależnie od tego czy jesteście weterankami aktywizmu, sympatykami czy dopiero zaczynacie swoją przygodę z alternatywą wobec spektaklu oficjalnej polityki, dla wszystkich znajdzie się miejsce. Kongresono pozwala poznać ludzi, wesprzeć lub włączyć się w inicjatywy, zainspirować się do założenia własnych.

Wpisujcie w kalendarze: 20-22 czerwca 2025, KMWTW, ul. Zwierzyniecka 4, Kraków.

11
 
 

W CZYM JEST PROBLEM? Krytykowana przez organizacje pozarządowe, UNHCR i Rzecznika Praw Obywatelskich ustawa pozwalająca – za pomocą rozporządzenia – zawiesić prawo do azylu, w zeszłym tygodniu została przegłosowana w Sejmie. Wprowadza też inne nieoczywiste narzędzia, które mogą anulować wszystkie „humanitarne wyjątki”. KTO BYŁ AUTOREM USTAWY? Ten haniebny twór do marszałka sejmu złożył sam Donald Tusk, przyjmujemy więc, że jest to intencyjne dzieło PO. Osobą odpowiedzialną za projekt jest niejaki Maciej Duszczyk, pracownik naukowy min. w Ośrodku Badań nad Migracjami UW. Czy ustawa jest częścią kampanii prezydenckiej, mającą przekonać prawicowy elektorat do koalicyjnych kandydatów? W sumie nieważne, bo każda odpowiedź jest zła, gdy ustawa jest zła, więc każda intencja jest sk*rwysyńska. KTO ZA TYM GŁOSOWAŁ? Za przyjęciem ustawy głosowało 386 posłów, przeciw – 38. Nikt się nie wstrzymał. Przeciw była cała Lewica, koło Razem, siedmioro posłów i posłanek z KO, a także – niespodziewanie – ośmioro posłów i posłanek z PiS. Przyjmujemy z zasady, że parlamentarzyści to idioci, często głosują na partyjne projekty bez ich czytania (czego dowód wciąż daje PiS oburzając się na wdrażane przepisy przegłosowywane przez nich samych jeszcze przed wyborami), ale razem z KO zagłosowała niemal cała opozycja. My jednak przeczytaliśmy projekt ustawy z uzasadnieniem i mamy dość ponure spostrzeżenia. CO JEST ZAWARTE W USTAWIE? W całej poprawce i jej uzasadnieniu w „druku 924”, czyli „zmianie ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP”, nie pojawia się nic o pomocy potrzebującym, o ratowaniu ludzkiego życia czy zdrowia, ani o kryzysach, represjach czy ludobójstwie w krajach, skąd przybywają uchodźcy, jako o przyczynie ich migracji. Pojawia się za to tajemnicza „definicja legalna pojęcia instrumentalizacji”, która w magiczny sposób tworzy dwie kategorie uchodźców: złych, czyli tych, którzy zostali zmanipulowani przez Białoruś i stali się później ofiarami ich służb mundurowych w lasach przy polskiej granicy, oraz na pozostałych, którzy nie są częścią tej „instrumentalizacji” i którym można udzielić ochrony zgodnie z obowiązującym, międzynarodowym prawem. Wobec złego uchodźcy można zastosować „uchylenie prawa udzielenia ochrony”, szczególnie w przypadku podejrzenia o „szczególnie poważne przestępstwo”, które jednak jest bardzo wygodnym, nic nie znaczącym stwierdzeniem gdyż w projekcie zastrzegają brak „formułowania definicji legalnej tego pojęcia”. Przyznają jednocześnie, że „realizacja powrotu cudzoziemców do ich krajów pochodzenia jest (…) praktycznie niemożliwa”, migranci stają się więc z tą świadomością także ludzkim, żywym narzędziem polskich władz w „obronie stabilizacji sytuacji wewnętrznej w państwach UE”. Ponadto „zagrożenie dla cudzoziemca ma występować na terenie państwa, z którego ta osoba bezpośrednio przybyła do Polski (czyli z Białorusi). W tym zakresie organ Straży Granicznej nie będzie badał zagrożenia cudzoziemca w kraju pochodzenia.” – czyli w prosty sposób polskie władze wygumkowały prawdziwą przyczynę migracji. Określenia, które tam padają są dehumanizujące: „Skuteczny przerzut migranta przez granicę polską” jest częścią opisywanej operacji destabilizacyjnej, w której system azylowy czy prawo do ochrony są zupełnie oddzielone od ludzkiej tragedii i śmierci w przygranicznym lesie, a wręcz są jednym z elementów gry przeciw Polsce czy UE. JAK WYGLĄDA UZASADNIANIE POLSKIEGO WIDZIMISIĘ?: Twórcy ustawy piszą: „Zgodnie z poglądem przyjętym przez (…) polskiego projektodawcę ograniczenie prawa złożenia wniosku o ochronę międzynarodową w proponowanej postaci nie narusza zasady non-refoulment (zakaz zawracania uchodźców) (…), wiąże się natomiast z koniecznością reinterpretacji (!!!) tej zasady”. To logika godna najgorszych momentów stanowienia prawa przez PiS… Pewne rzeczy wystarczy zbyć wzruszeniem ramion: „powstaje wątpliwość, czy państwo trzecie (…) może być traktowane jako terytorium, w którym życiu lub wolności migranta zagrażałoby niebezpieczeństwo.” Najgorsze jest jednak wskazanie migranta wprost jako współuczestnika białoruskiej spec-operacji: „migrant biorący udział w szturmie granicy (…) stanowi zagrożenie jako jednostka (…) poprzez fakt włączenia go do zbiorowości, którą zorganizowano z zamiarem destabilizacji sytuacji”. CO Z PRZEGŁOSOWANYMI WYJĄTKAMI DLA „GRUP WRAŻLIWYCH”? Wg projektu i one mają podlegać „indywidualnej ocenie (…) przez organ Straży Granicznej”, której to oceny SG nie przeprowadzi „gdy przekroczenie granicy odbywa się z użyciem siły i we współdziałaniu z innymi osobami”, czyli może też odmówić małoletnim czy matkom z dziećmi. Wg logiki ustawodawców bowiem każde przekroczenie granicy objętej fizyczną barierą wymaga „użycia siły”, a migranci przecież są częścią zbiorowości, „którą zorganizowano z zamiarem destabilizacji sytuacji”. JAKIE SĄ LICZBY, JEŚLI CHODZI O ZŁOŻONE WNIOSKI O OCHRONĘ MIĘDZYNARODOWĄ? Przez pierwsze 3 kwartały 2024 r. wnioski o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce złożyło 12,3 tys. cudzoziemców. Najliczniejsze grupy wnioskodawców stanowili obywatele Ukrainy, Białorusi i Rosji – 8,2 tys. osób. Warunki przyznania ochrony międzynarodowej spełniało 4,8 tys. obcokrajowców, w tym z ww. krajów: 4,6 tys. osób. Czy te liczby są tak przerażające, że trzeba stosować tak antyhumanitarne metody prawne? JAK SPOJRZĄ W LUSTRO OSOBY, KTÓRE ODDAŁY GŁOSY NA UGRUPOWANIA POLITYCZNE ORGANIZUJĄCE TEN HANIEBNY PROCEDER? Proponujemy napluć na to lustro. Do widzenia, wasza zabawa w politykę jest obrzydliwa.

Federacja Anarchistyczna Kraków.

12
 
 

Kiedyś znajomy anarchista wymyślił, by stworzyć np. broszurę o Wyspach Wolności.

Zainspirowało mnie to do poszukiwania różnych miejsc i wrzucenia ich w jedno miejsce. Ten wątek jest tym miejscem, a Wyspami Wolności mogą być wszystkie miejsca, które ktokolwiek z Was uważa za ciekawe i warte uwagi.

  1. Szwecja https://suderbyn.se/who-we-are/

  2. USA https://en.m.wikipedia.org/wiki/Twin_Oaks_Community,_Virginia

Proszę o dodawanie w komentarzach!

13
14
 
 

Szybkie omówienie idei anarchistycznej kalisteniki Jamesa C. Scotta z perspektywy czarnej społeczności w USA, ale imo przydatne globalnie.

Chodzi o akty codziennego oporu, które nie stają się częścią wielkiego anarchistycznego spektaklu, ale są sposobem na przełamanie się do coraz radykalniejszych działań. Całość: 15 min.

15
 
 

Hej, szmerowicze! Przetłumaczyłyśmy napisy do filmu "If a Tree Falls: a story of the Earth Liberation Front", którego projekcję miałyśmy na ostatniej kuchni społecznej na rzecz naszego kolektywu. Wrzucamy w świat napisy i mamy nadzieję, że zostaną ponownie użyte 🫡

16
17
 
 

Naukowiec – podobnie jak inni antropologowie – wielokrotnie udowadniał, że państwo nie jest niezbędną formą organizacji społeczeństwa. Wprowadzał nas w świat naszych przodków, którzy w bezpaństwowych społecznościach żyli dłużej, niż istnieją nowożytne państwa.

Cały tekst na https://wolnywroclaw.pl/teksty/44542/

18
 
 

Niezły artykuł. Wklejam kilka fragmentów i zapraszam do dyskusji:

"Nie można zatem państwa naprawić czy zreformować tak, aby gwarantowało ono wolność swoim obywatelom, a jednocześnie nie było instytucją władczą i przymusową. Władza, w tym władza w państwie, zawsze bowiem będzie ograniczała wolność tym, którzy są jej poddani. Dla anarchistów jest wyrazem sprzeczności między wolnością a niewolą. Jej właściwością jest możliwość stosowania szczególnych środków, takich jak przemoc, celem wymuszenia posłuchu. Jej cechami są także przymus i groźba kary za opór wobec decyzji władczych. Istotą państwa i władzy jest zatem relacja między rządzącymi a rządzonymi. Jest to relacja oparta na hierarchii społecznej, na szczycie której jest właśnie władza, a wszyscy inni to ci, którzy jej podlegają. Jedynie władza ma możliwość narzucania swojej woli innym, a w państwie tworzy ona zinstytucjonalizowany system oparty na przymusie. Wolność i władza są jak ogień i woda. Połączenie wolności i państwa jest zatem dla anarchistów czymś niemożliwym."

"Również system rządów przedstawicielskich w państwie demokratycznym został przez anarchistów zanegowany. Dlaczego bowiem uważa się, że reprezentanci będą podejmowali decyzje lepsze? Skąd przekonanie, że wybór przedstawicieli raz na cztery lata jest właściwy, jeśli w tym czasie reprezentanci nie będą realizowali woli ludu, a odwołać ich z zajmowanych stanowisk nie można? Wreszcie anarchiści zarzucili państwom demokratycznym promowanie bierności i doprowadzenie do zaniku aktywności społecznej. Demokracja w ich opinii sprzyja apatii utrwalanej zbyt długimi okresami między elekcjami, a środki masowego przekazu promują kulturę konsumpcyjną, w ramach której lansowane są wartości materialne, które zastępują duchową sferę egzystencji ludzkiej i aktywizm społeczny. "

"Współcześnie polska Federacja Anarchistyczna dąży do zniesienia wszelkich hierarchicznych struktur w życiu społecznym i gospodarczym. W dokumencie Płaszczyzna ideowa postuluje stworzenie sieci autonomicznych organizacji obejmujących wszystkie aspekty życia społecznego, w ramach których członkowie społeczeństwa będą mogli w pełni zaspokajać swoje potrzeby życiowe. Organizacje te byłyby oparte na zasadach dobrowolności i samorządności. Każdy miałby prawo do uczestnictwa w dowolnie wybranej z nich lub pozostawania poza nimi oraz prawo do współdecydowania o sprawach, które go dotyczą. Anarchiści zmierzają do zbudowania społeczeństwa samorządnego, w którym decyzje byłyby podejmowane przez każdego, ewentualnie przez reprezentantów, których można byłoby jednak odwołać z pełnionych funkcji.

Anarchistyczne społeczeństwo nie byłoby zatem społeczeństwem anarchii, chaosu i bezprawia."

"Współcześnie anarchiści są ruchem politycznego marginesu, tworzą grupy, związki zawodowe i krajowe federacje, a na szczeblu ponadnarodowym tworzą dwie międzynarodówki. Choć nie wyrzekli się przemocy, stosowana jest ona przez nich nieczęsto. Anarchizm nie jest ruchem aktywnym, choć wielokrotnie zaznaczał swoją obecność w przestrzeni publicznej, np. podczas protestów antyglobalizacyjnych. Anarchiści mieszkają w squatach, czyli opuszczonych i zasiedlonych przez nich budynkach, gdzie tworzą własne społeczności – w państwie, ale przeciwko niemu."

19
12
submitted 2 months ago* (last edited 2 months ago) by dj1936@szmer.info to c/anarchizm@szmer.info
 
 

#strajkgeneralny to konkretną forma: jest to zaprzestanie pracy we wszystkich zakładach dalej gałęzi gospodarki tak aby została ona sparaliżowana. Strajk to nie jest wyjście na ulice i protestowanie. Strajk generalny to nie pojechanie autokarem pod Sejm i wzięcie wolnego dnia z tej okazji. To też nie jeżdżę je traktorami bez sensu po ulicach miast.

Strajk to zaprzestanie pracy. Strajk generalny to zaprzestanie pracy wielu, lub wszystkich zakładów w danym kraju. Jest to jedyna skuteczna forma rozmowy z rządem i przepchnięcia swoich postulatów.

Anarchia uznaje Strajk Generalny za najważniejszą i podstawową formę protestu. #strajk #anarchia #anarchizm

Anarchistka. Blog społeczny

20
 
 

Moja subiektywna ocena pracy rządu przez ostatni rok, cz.2

Do grudnia czekaliśmy na wprowadzenie związków partnerskich. W grudniu poprzedniego roku w wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka stwierdzono, że odmawiając parom osób tej samej płci prawnego uznania ich związków, Polska narusza ich prawo do poszanowania życia rodzinnego. Trybunał wezwał Polskę do naprawienia tej szkody poprzez jak najszybsze wprowadzenie odpowiednich zmian legislacyjnych. Wszystkie organizacje lgbtq z nadzieją wyczekiwały tych zmian obiecanych przez nowo wybrany rząd. Teraz już wiemy, że i ci wyborcy zostali oszukani, a żadne zmiany nie zostały wprowadzone, są przecież ważniejsze sprawy.

W kolejce za Ważniejszymi Sprawami czeka też ustawa o legalizacji aborcji. Nowy rząd zbił sobie kapitał na Strajkach Kobiet i na kobiecych postulatach. Przypuszczam że setki tysięcy kobiet uwierzyło w kolejne kłamstwa poprzedniej opozycji, a dzisiejszej frakcji rządzącej. Aktywne i zdeterminowane grupy krzyczące na ulicach niecenzuralne hasła w stronę PiSu dzisiaj siedzą cicho. Polityczki noszące czarne parasolki mają teraz ważniejsze sprawy na głowie. Ostatnio rząd się obudził i próbuje przeforsować pomysł powrotu do starego kompromisu, co bulwersuje aktywistki aborcyjne, ale zadowala centralnych posłów. Bo u nas centrum jest tak trochę na prawo. Ale obawiam się, że gdyby zorganizować teraz demonstracje proaborcyjne to ani KOD ani Obywatele RP ani Strajk Kobiet nie będą zainteresowane...Obym się pomyliła bo na demonstracje już dawno przyszła pora...

Tak więc wszystko co dawało nadzieję, że nowa władza będzie czymś lepszym od starej zostało zdradzone. Politycy mieli już dość czasu, żeby wygodnie zasiąść na swoich stołkach i teraz już raczej nie są zainteresowani postulatami społecznymi. Tak więc prawa kobiet, kryzys klimatyczny, czy prawa człowieka to tematy, które znów poruszać będą tylko anarchistki i niezrzeszone, eksperckie organizacje. Zataczamy koło i mam nadzieję, że odrobiny z tego lekcję w kolejnych wyborach.

Anarchistka. Blog społeczny

21
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/5667378

Przedruk wywiadu z pisma Inny Świat (wiosna 2024) do pobrania na stronie

https://rewolucjabw.noblogs.org/post/2025/01/13/czas-kobiet/

ze wstępu redakcji Innego Świata:

Rożawa, miejsce gdzie obecnie wciąż trwają rewolucyjne zmiany społeczne i miejsce, gdzie wciąż trwa walka o przetrwanie. Tym razem nie jest to walka z tzw. Państwem Islamskim, lecz z drugą co do wielkości armią w NATO, armią turecką. Na szczęście nie doszło jeszcze do pełnoskalowej napaści Turcji na terytoria Demokratycznej Autonomicznej Administracji Północno-Wschodniej Syrii, choć ta groźba wciąż wisi w powietrzu. Rożawa przez lata urosła do niemal mitu, zrealizowanej utopii, gdzie zwyciężyła rewolucja a anarchistki wraz z innymi lewicowcami wprowadzają w życie ideały płynące z więziennej celi Abdullaha Öcalana… Czy tak jest naprawdę? Czy może tylko chcemy by tak było, wiedzeni za nos przez rewolucyjną propagandę sukcesu? Jako anarchistki/ści musimy być zawsze czujni i analizować wszystko pod krytycznym kątem. I taka jest ta rozmowa. Rozmowa z dwoma osobami, które dłuższą chwilę przebywały w Rożawie, które miały możliwość bycia zarówno wewnątrz ruchu, jak i wśród zwykłych mieszkanek i mieszkańców tego regionu. Osoby te mają z jednej strony krytyczne podejście do wielu spraw związanych z tamtejszą rewolucją, ale z drugiej dostrzegają w niej bardzo wiele aspektów i rozwiązań, jakich z całą pewnością brakuje nie tylko w ruchu anarchistycznym na terytorium zwanym Polską. Dlatego rozmowa ta jest bardzo ważna i należy się jej uważna lektura, do czego zachęcamy.

22
 
 

To wcale nic dobrego, że wiele osób z kręgów partyjnych i lewicowych docenia anarchistów za to, że "są pracowici i bardzo przydatni". Nijak nie popularyzuje to samej idei, za to skazuje osoby z ruchu na wieczne podwykonawstwo w inicjatywach, z których kto inny zbierze potem śmietankę.

Post nie całkiem serio, chociaż trochę tak, chociaż trochę nie.


Kadry z filmu Unrest (Unrueh), reż. Cyril Schäublin, 2022. Ten w czarnym płaszczu to właściciel lokalnej fabryki, ten w zielonym garniolu to przedstawiciel ambasady Włoch, poszukujący ściganego listem gończym anarchisty. Fabrykant powołując się na procedury odmawia mu pomocy przy ściganiu działacza, bo przydają mu się informacje z anarchistycznej prasy. Ale w jakiś czas później zwalnia z pracy wszystkich zidentyfikowanych członków lokalnego ruchu anarchistycznego.

Film nie istnieje w żadnym polskim tłumaczeniu i nie miał tu dystrybucji poza festiwalami. Z wgranymi napisami ENG można znaleźć go na portalu ok.ru - i chyba tylko tam. Mi się osobiście bardzo podobał, tylko ostrzegam że to typowe europejskie slow cinema, w dodatku z dość nietypowym kadrowaniem ujęć. No ale jest młody Kropotkin i bardzo urocze Szwajcarskie miasteczko.

EDIT: przepraszam za jakość, ale nie moja wina że Szmer akceptuje tylko malutkie obrazki i mocno skompresowane. Rozumiem że trzeba szanować serwer, ale no.

23
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/5634819

Zapraszamy anarchistki do nadsyłania tekstów o dowolnej tematyce z perspektywy kobiecej lub o problemach kobiet. To mogą być nowe teksty lub te napisane już kiedyś, ale nigdy nie opublikowane. Redakcja FA Wrocław wybierze kilka tekstów i opublikujemy je w formie zina o tytule WOJNA. Do tej pory powstały dwa numery wydawnictwa pod tą nazwą.

Teksty można nadsyłać na maila:

halinawalkiewicz@protonmail.com do 20 lutego 2025.

24
 
 

Fragment filmu "Monty Python i Święty Graal". Cały film polecam.

Ale tu chodzi mi o ten fragment, a mianowicie o jego tłumaczenie na język polski. co o nim myślicie? Czy poprawilibyscie coś w tym tłumaczeniu?

Już pomijam sam tytuł fragmentu, który jest smutny, ale chodzi mi też o treść. Czy można zrobić to lepiej? Jakby komuś chcialo się zaproponować zmiany, to może bym złożył z tego "nowy" filmik.

Zmierzam do tego, że wg mnie taki tytuł i (prawdopodobnie) nie najlepsze tłumaczenie sprawiają, że ta ciekawa rozmowa sprowadzona jest do jakichś smieszków. Uważam natomiast, że to bardzo dobry fragment.

Mój angielski jest... Średni, więc może przesadzam. Ciekaw jestem Waszych opinii.

Ps. Ciekawa rzecza jest też sekcja komentarzy pod filmikiem polskim, a anglojęzycznym.

25
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/5480403

Od jakiegoś czasu bardzo lubię okres świąteczny. Wcześniej myślałam, że tylko Nowy rok można świętować, bo to święto, którego powód nie jest religijny ani państwowy, tylko taki ot każdej osoby.

Ale jednak nie mogę zabić w sobie tej miłości do kolorowych światełek, tradycyjnego jedzenia, śmiesznych sweterków i spotkań z innymi. Nawet obcym ludziom na ulicy można życzyć wesołych świąt i nikt na ciebie nie patrzy jak na dziwaka.

Tak więc teraz stwierdzam, co pewnie socjologowie odkryli już dawno, że świętowanie i Specjalne Okazje są nam bardzo potrzebne. Budują więzi społeczne, dają oddech i są takim specjalnym dniem, który wymaga przygotowań i myślenia o tym. Bardzo bym chciała, żeby na przykład pierwszy maja był takim świętem dla anarchistek. Ale niestety to mnie właśnie irytuje w anarchizmie, że jest negacją takich celebracji. Celebracji, które są dla wielu bardzo ważne. Bez nich każdy dzień jest taki sam, tak samo męczący i codzienny.

A na Specjalny Dzień trzeba się ładnie ubrać, posprzątać i napisać do wszystkich znajomych coś miłego, nawet jeśli się za nimi nie przepada. Dla mnie ma to jednak dużą wartość.

Tak więc życzę wam wszystkim celebracji. A powód do celebracji może być dla każdej anarchistki jakiś inny 🙂

Anarchistka. Blog społeczny.

view more: next ›